Archiwum listopad 2002, strona 1


lis 07 2002 PRZECHODNIE
Komentarze: 6

Stalem oddalony od przystanku o kilka metrow (tlum lubie tylko na imprezach). Godzina 16.30, a tu juz tak szaro-ciemno na polu. Ruchliwe aleje, cale zakorkowane, klaksony i szum miasta nie pozwalal mi skupic swoich mysli, pomyslec o czym sensownie jednolitym. Zapatrzylem sie na grupke osob czekajacych przed przejsciem dla pieszych na zielonego ludzika. Moja uwaga skupila sie na mlodej dziewczynie. Byla taka usmiechnieta, z daleka widzialem jak kipi z niej radosc, pozytywne nastawienie do zycia. Probowala tlumic usmiech, raz patrzac w niebo, drugi raz sztucznie zaciskajac usta - wstydzila sie smiac sama do siebie. Ciekawe dokad szla? Moze wracala z fantastycznego spotkania z jakims mezczyzna, ktory dal jej niedawno duzo szczescia, moze wracala z niedalekiej uczelni ucieszona dobra ocena lub pozytywnym zaliczeniem. Moze szla od tak dobie szczesliwa, bo taka jest i juz, moze szla na ciekawe spotkanie, a moze po nowe wymarzone buty... ... Chwile potem ludzie wysypali sie z autobusu, inni wlasnie do niego podbiegali, a ja posrodku obijajacy sie caly czas o czyjes barki... ... mloda dziewczyna zniknela... ... Kilka metrow ode mnie stal mezczyzna w wieku ok 25 lat. Strasznie zamyslony i nawet nie musialem sie za bardzo kryc z tym, ze go obserwuje. Patrzyl raz na niebo, raz na chodnik, a to co dzialo sie w okol niego wogole o nie obchodzila, od czasu do czasu kontrolowal tylko czy nie nadjezdza jego autobus. Chyba mial jakis problem, wygladal na smutnego, chyba cos go bardzo przytlaczalo... moze klopoty w zwiazku z jakas pieknna kobieta, a wygladal raczej na takiego, ktory moze miec tylko sophisticated kobiety. Moze myslal jak tu napisac ta glupia prace magisteska, a moze dobijala go szara, miastowa rzeczywisctosc dnia codziennego... moze, moze, moze...

Kocham to robic, kocham analizowac, rozkladac na kawaleczki obcych mi ludzi. Czasami chodze do pobliskiego parku i tam siedzac na lawce i patrze. W ludziach jest TYLE magi, mistycyzmu, zagadkowosci, zla, piekna, dobra... moja inteligencja duchowa krzyczy do mnie, zebym patrzyl i rozkminial. Wcale nie jest powiedziane, ze atrubucja, jest zjawiskiem zlym lub niemoralnym, a z punktu widzenia psychologii czyms, czego nie da sie wyeliminowac z naszej psychiki. Wcale nie czuje potrzeby poznania prawdy o nich, oni sa tacy jakich ja ich stworzylem w mojej glowie.

carpe-diem : :
lis 06 2002 * * *
Komentarze: 1

Ciagnac dalej temat glupawek mozna dodac, ze czest moga byc uaktywniane przez slowo klucz (tak wlasnie nazwala to hester), a przykladem moze tu byc wyraz "ser", ktory zaatakowal magde. Wiele jest takich slowek, czesto bywa, ze jednych one smiesz, drugich nie... zalezy to chyba od osobistych preferencji. (mnie bawi np. kustosz; firnament czy maczuga). Hester zauwazyla jednoczesnie, ze towarzyskie wybuchaja w najbardziej nieporzadanych sytuacjach, czy to na wykladzie, czy w kosciele. Natomiast za samotne odpowiedzialne sa tz. flashback'i, czyli wpomnienia smiesznych sytuacji z naszego zycia. Pela stwierdza rowniez, ze istnieja kombinacje glupawek i rodzajow smiechu. Hehehe... no dziekuje Wam drodzy badacze glupawek

carpe-diem : :
lis 06 2002 GLUPAWKA
Komentarze: 5

Głupawka = jest to swego rodzaju choroba psychiczna, objawiajaca sie napadami olbrzymiego smiechu. Dokladnie nie wiadomo skad sie bierze, trwa niewiadomo jak dlugo i niewiadomo jak i dlaczego sie konczy. Podczas głupawki mozemy wyróznić dwa rodzaje smiechu. Po pierwsze - beztlenowy - objawia sie szeroko otwarta paszczą (czyt. otworem gębowym) i gibaniem ciala we wszystkie strony. Osbnik doznajacy smiechu beztlenowego przypomina karpia duszacego sie na powietrzu. Po drugie - wyjąco-ryczący - objawia sie paszcza średnio otwartą, przy czym głośność, tonacja i skala dzwieku przypomina zakochanego łosia na rykowisku. Wystepuja dwa rodzaje głupawek: samotna i towarzyska. Ta pierwsza napada z nienacka najczesciej w autobusie, osobnik wtedy cieszy miske do szyby, chcac ukryc ja przed innymi ludzmi. Ta druga natomiast, to typowa glupawka zielono-imprezowo-alkocholowa.

Dzisiaj dopadla mnie samotna-autobusowa :). Chcialbym jeszcze dodac, ze zdaje sobie sprawe z brakow w  mojej definicji i jesli tylko ktos chcialbym cos tu jeszcze dodac od siebie, to serdecznie zapraszam - to byloby najcenniejsze dla mnie zrodlo informacji na temat tego jakze dziwnego zjawiska :))

carpe-diem : :
lis 06 2002 CZARNY SEN
Komentarze: 4

Obudzilem sie zaledwie kilka minut temu z przerazeniem w oczach i uczuciem strachu w duszy. Zazwyczaj nie mam snow, tz. nie pamietam o tym co mi sie snilo - niestety nie dzisiaj. Jestem u mojej babci, w malutkim miasteczku na poludniu kraju. Stoje przed jej domem i patrze w niebo, a ono jest czarne (ale na polu jest jasno)... zza zakretu zaczynaja wylaniac sie ludzie ubrani na czarno, po chwili okazuje sie, ze to kondukt pogrzebowy. Widze trumne, niesiona przez mezczyzn, kobiety z dziwnymi kapeluszami i chusteczkami na twarzy, ludzie byli dziwni... znieksztalceni. Podchodzi do mnie moja babcia - wesola jak zawsze, promieniujaca energia i radoscia. Babciu, czyj to pogrzeb? - pytam. Twoj synku...

Boshe, przeciez to jest jakies chore. To nie byl taki sobie zwykly koszmar. Niestety nie znam sie na sennikach i nie mam takowego w domu, ale nie wiem, czy bym chcial wiedziec, co taki sen oznacza - w sumie to bym chcial, bo nie wierze w fatum, czy inne nie do wiary. Panie Freud - pomocy!

carpe-diem : :
lis 05 2002 MINAL DZIEN
Komentarze: 4

Nie ma to jak wieczorny spacer po osiedlu: papierosek, znajomi i wieczorne rozmyslania na temat mininego dnia. To byl bardzo dobry dzien. W koncu znalazlem czas, zeby zapoznac sie ze zjawiskiem blogowania, wypilem piffko z kumplami w super atmosferze marzen o wygranej milionow w totolotka. Jedyne co moze niepokoic, to totalna niewiedza chemiczna, co moze tragicznie sie skonczyc podczas jutrzejszego kolokwium... no i jeszcze ten pajak, a wlasciwie plama jako zostala po nim na moim niedawno pomalowanym suficie:) Ahh... gdybym wygral w totka, co ja bym sobie kupil...

carpe-diem : :